Dragon Starachowice - News

11-02-2016

Fighterzy z grodu nad Kamienną nie zwaljniają tempa


Z dorobkiem trzech medali, wywalczonych w mistrzostwach Polski juniorów i seniorów w formule kick light wrócili do Starachowic reprezentanci Dragona. Podopieczni trenera Marka Jasińskiego w Kartuzach rozpoczęli sezon od mocnego uderzenia. Dosłownie i w przenośni. W finałach swoich kategorii wagowych walczyli: Ernest Kisiel (junior 63 kg) oraz Robert Siebyła (junior 57 kg). Po brąz sięgnął Arkadiusz Czapliński (senior 89 kg), a poza podium znalazł się Karol Mamerski (junior, 63 kg). Jak występ ocenia klubowy szkoleniowiec?

O złotym medalu Ernesta Kiśla...

- Nie miał łatwego zadania, zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę to ilu zawodników startowało w kategorii juniorów do 63 kg. Ernest już w pierwszym pojedynku musiał zmierzyć się z wymagającym rywalem. Konrad Łaniewski z CSW Champion Lubawa nieprzypadkowo znalazł się bowiem na liście startowej mistrzostw. Jego brat bliźniak okazał się najlepszy w kat. 57 kg. Kisiel jest takim typem zawodnika, który potrzebuje rywalizacji. Cztery walki, jakie stoczył na Pomorzu pozwoliły mu nabrać mocy. Znalazł się w podobnej sytuacji, jak niegdyś Dawid Kasperski, któremu w Polsce zabrakło już godnych siebie przeciwników. Ernest potrzebuje nowych wyzwań. Znajduje się już na tyle wysokim poziomie, że musi szukać nowych bodźców. Po to by, zrobić kolejny krok. Na krajowym podwórku w kat. 63 kg nie ma sobie równych. Kiedy w ćwierćfinale rozprawił się z Mariuszem Lachem z Legionu Głogów, byłem przekonany, że sięgnie po złoto. Ten pojedynek to przedwczesny finał. Przypuszczenia sprawdziły się. Postawę obu fighterów docenił nawet szkoleniowiec kadry narodowej juniorów, który stwierdził, że było to najlepsze starcie tej kategorii. Ernest do końca turnieju nie miał łatwo, ale był na tyle mocny psychicznie i pewny siebie, że poradził sobie z kolejnymi przeszkodami. W półfinale zmierzył się z Bartłomiejem Arentem z KKK Rebella Kartuzty. Wypunktował go znacząco, ale sędziowie mówiąc delikatnie i tak nie byli w stanie zrobić nic, by to zawodnik gospodarzy awansował do finału.

O srebrnym medalu Roberta Siebyły...

- Od pewnego czasu był zawodnikiem, który świetnie potrafił radzić sobie w formule K-1, a nie light contact lub low kick. W ub. roku podczas mistrzostw Polski w light contact udowodnił, że zmagania na planszy nie są mu obce. W Kartuzach, dwa pojedynki zakończyły się jego wygraną 3:0. W finale przegrał 1:2 z Hubertem Łaniewskim (CSW Champion Lubawa). Starcie mogło się jednak podobać, bo sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie. Robert w 1. rundzie był lepszy. Później szala zwycięstwa przechyliła się na stronę rywala. Zabrakło czasu, by sięgnąć po złoto. Tak w jego jak i Ernesta przypadku, sukcesy odnoszone w kadetach, mają swoje przełożenie na juniorów. To ciężka praca jaką obaj wykonują na treningach. Nie idą na skróty.

O brązowym medalu Arkadiusza Czaplińskiego...

- Szkoda, że Arkowi ze względu na problemy zdrowotne nie udało się przystąpić do pojedynku o wejście do finału. Przed mistrzostwami zakładaliśmy, że wystąpi w kategorii 84 kg. W pierwszym pojedynku okazał się lepszy od Dominika Marka (Beskid Dragon Bielsko-Biała). Przez trzy rundy dał z siebie wszystko. Zmęczenie dało o sobie znać. W półfinale chciał walczyć, ale wspólnie zdecydowaliśmy, że lepiej będzie jeśli odpuści. Górę wziął tym razem zdrowy rozsądek, nie serce do walki.

O występie Karola Mamerskiego...

- O medal rywalizował w tej samej kategorii jak Ernest. Udział w krajowym czempionacie zakończył na 1/16. Trafił na Dawida Barczaka (Center Team Odolanów). Tak naprawdę na wysokim poziomie rywalizuje dopiero drugi rok. Zbiera doświadczenie. Niewiele zabrakło do tego, by wywalczył przepustkę do kolejnego etapu MP. Wiele nauki przed nim, ale jest dobrej myśli. Ma zadatki na dobrego fightera.

O medalowym początku roku...

- Rok rozpoczął się dla nas świetnie. Podobnie zresztą, jak poprzedni, kiedy z pierwszych zawodów wróciliśmy z medalami na szyi. Jestem dumny z podopiecznych. Dzięki przychylności miasta i rozstrzygnięciu konkursu, mamy możliwość startów w wielu zakątkach kraju. Zależy nam na tym, by chłopcy mieli jak najwięcej okazji do zaprezentowania się szerokiej grupie miłośników sportów walki. Jesteśmy na dobrej drodze by kontynuować, to co zaczęło się dla nas od 3 krążków.

Rafał Roman