Dragon Starachowice - News

21-04-2016

Kolejny z wychowanków Marka Jasińskiego zadebiutował na zawodowym ringu


Kisiel na maksymalnych obrotach, ale pas w Głogowie
Krok w kierunku zawodowstwa i wskoczenia na wyższą półkę wykonany. Takie słowa najlepiej oddają atmosferę i klimat gali sportów walki Fight Legion Night 2. W Głogowie, w swoim debiucie na zawodowym ringu Ernest Kisiel ze starachowickiego Dragona uległ na punkty reprezentantowi gospodarzy Mariuszowi Lachowi. Pojedynek podopiecznego Marka Jasińskiego przypadł do gustu miejscowej publiczności i niemal pewne jest, że młody wojownik otrzyma kolejne szanse rywalizowania już nie tylko o prestiż, ale także pieniądze. Kiedy i gdzie? O tym, w sportowym alfabecie.

A jak ambicja. To jedna z najbardziej rozpoznawalnych cech Ernesta Kiśla. – W sporcie talent to jedno, ale jeśli nie zostanie poparty ciężką pracą, trudno jest szukać czegokolwiek – przyznaje Marek Jasiński, którego podopieczny zawsze stara się dawać z siebie maxa.

K jak kondycja. O przygotowanie fizyczne Kiśla w swoim pierwszym pojedynku na zawodowym ringu można było być spokojnym. Fighter Dragona wytrzymał walkę do ostatniego gongu. – Nie tylko Ernest, ale również jego przeciwnik był dobrze przygotowany kondycyjnie. Dali dobre starcie, które publiczności z pewnością przypadło do gustu. Postawili na maksymalne obroty. Wielu kibiców mówiło otwarcie, że pojedynek stał na wysokim poziomie technicznym – podkreślił szkoleniowiec Dragona.

P jak presja. Wychowanek starachowickiego klubu musiał nie tylko poradzić sobie ze stawką walki, ale także presją miejscowych kibiców. – Wyszedł do ringu skoncentrowany, tak jakby nie była to jego pierwsza zawodowa walka. Jest młody, ale to co wyróżnia go na tle rówieśników to doświadczenie z pojedynków amatorskich. Dlatego nie stresował się przed debiutem – powiedział trener. – Mówiąc krótko, w jego przypadku była to pozytywna motywacja do działania. Słuchawki na uszach, muzyka, luz. Koncentracja przez duże S. Musiał oczywiście poczuć klimat gali, tak by bez obciążenia psychicznego rozpocząć pojedynek - dodał rozmówca TS.

R jak rozgrzewka. – Miałem przeczucie, że Ernest da dobrą walkę. To na rywalu spoczywało większe ciśnienie zwycięstwa. Był dobrze przygotowany, stoczył wyrównany bój, który nie było łatwo ocenić. Wiedzieliśmy, że taki scenariusz jaki ostatecznie wszedł w życie jest możliwy, tym bardziej, że ściany zawsze pomagają gospodarzom. Walczył na terenie rywala, a rozstrzygnięcie nie do końca odzwierciedla to, co działo się między linami. Próbowałem punktować ten pojedynek na spokojnie i wiem, jak trudne było to zadanie. Sędziowie mieli twardy orzech do zgryzienia – podkreślił popularny "Samuraj".

S jak stypendium. Każda oferta walki na zawodowej gali wiąże się z gratyfikacją finansową. – Na pewno jest to jakiś zastrzyk finansowy dla młodego zawodnika, który nie może liczyć w Starachowicach na stypendia, uprawiając sport nieolimpijski. Pieniądze to nie wszystko. Czasami ważniejszy od nich jest rozwój sportowy, a na to przede wszystkim staramy się bacznie zwracać uwagę. Ernest cały czas chce się rozwijać, prezentować swoje umiejętności – mówi Jasiński.

W jak wyzwanie. Kolejne, po debiucie na zawodowym ringu to udział w gali poza granicami kraju. – Liczę na to, że grono naszych zawodników, którzy dostąpią zaszczytu startów poza Polską powiększy się. Ernest bardzo angażuje się w to, co robi. Na zajęciach wylewa hektolitry potu, po to by stać się jeszcze lepszym – zaznaczył klubowy szkoleniowiec Dragona.

Z jak zawodowstwo. Pojedynek na Dolnym Śląsku, ma być przedsmakiem tego, co czeka fanów Ernesta Kiśla. Trener Jasiński nie ukrywa nadziei, związanych z kolejnymi propozycjami pojedynków podczas profesjonalnych gal. – Cel numer 1 jaki w najbliższych tygodniach przed Ernestem to mistrzostwa Polski w formule K-1. O tym czy znajdzie się dla niego miejsce w kadrze narodowej zadecyduje występ w krajowym czempionacie. W międzyczasie szukać będziemy kontaktów, bymiał okazję zaprezentować się na gali. Kilka pomysłów jest, m.in. udział w gali DSF Kickboxing Challange – informuje szkoleniowiec Dragona.

Rafał Roman

Okiem szkoleniowca
MAREK JASIŃSKI, TRENER DRAGONA: - Sporty walki w Polsce zyskują coraz bardziej na popularności, co nas oczywiście cieszy. Dla zawodników Dragona, udział w każdym pojedynku, który nie będzie toczył się na zasadach amatorskich to wielkie wydarzenie. Nastawimy się oczywiście na wygrane, ale zdaję sobie sprawę, że zdanie jest trudne, a poprzeczka zawieszona wysoko.