Dragon Starachowice - News
Właśnie tak pisze się nową historię
Właśnie tak pisze się nową historię
- Nerwy były spore, ale najważniejsze, że cel jaki sobie zakładaliśmy został osiągnięty. Mamy to! – mówił w minioną sobotę szczęśliwy i uradowany Marek Jasiński, szkoleniowiec Dragona Starachowice. W irlandzkim Dublinie, gdzie odbywały się mistrzostwa świata juniorów w kickboxingu, dwóch jego podopiecznych sięgnęło po medale. Brąz w kategorii do 52 kg przypadł w udziale Adrianowi Guni. Na najwyższym stopniu podium w kat. 81 kg stanął Filip Zawłocki. Złoty krążek dla Dragona jest pierwszym w kategoriach juniorskich, w dotychczasowej działalności klubu.
TYGODNIK: Warto było czekać do soboty. Ostatni dzień mistrzostw przyniósł starachowickim kibicom sportów walki kapitalną nowinę. Filip Zawłocki, po pokonaniu reprezentanta Rosji został mistrzem świata juniorów. Serce i dusza trenera muszą się w takiej chwili radować.
M. JASIŃSKI, SZKOLENIOWIEC DRAGONA STARACHOWICE: - Oczywiście. Finałowy pojedynek Filipa śledziliśmy z zawodnikami na żywo. Wcześniej mieliśmy trening. Emocje trudno opisać słowami. Ba, Trudno było nawet utrzymać telefon w ręku (śmiech). Złoto to historyczne osiągnięcie nie tylko dla klubu, ale także dla miasta. Nikt z naszych podopiecznych w kilkunastoletniej historii Dragona, nie przywiózł krążka z najcenniejszego kruszcu z juniorskich mistrzostw globu. Dawid Kasperski, a zatem postać z absolutnego topu, nigdy nie był tak wysoko. Filipa chwaliłem wielokrotnie, często mówiąc o jego mocnych stronach. I przede wszystkim potencjale, którego trzeba wykorzystać. Ma nie tylko kapitalne warunki fizyczne, ale głównie umiejętności. Na przestrzeni ostatnich miesięcy zrobił duży postęp. Poszedł do przodu. A przypomnę tylko, iż Filip ma dopiero 16 lat. W rywalizacji juniorskiej osiągnął już praktycznie wszystko. Wierzę, że w hierarchii będzie piął się jeszcze wyżej. O nazwisku Zawłocki usłyszymy nie raz. Jestem tego pewien.
Droga do złota nie była jednak usłana różami. W pojedynku o najcelniejsze trofeum czekał już Rosjanin.
- Przed wejściem do finału, Filip pokonał dwóch rywali. Tymi, którzy byli sprawcami zatrzymania Polaków do strefy medalowej. Rosja to potęga jeśli chodzi o sporty walki. Wystarczy tylko spojrzeć na zestawienie pojedynków finałowych i półfinałowych. Skład niektórych walk wyglądał tak: Rosjanin kontra Rosjanin. MŚ rządzą się swoimi prawami. Pokonanie zawodników z tego kraju to wielka sztuka. Filipowi udało się to dwa razy. W 2. rundzie finału, rywal Zawłockiego był liczony. Filip dominował, choć poprzeczka była zawieszona naprawdę wysoko. Nie były to łatwe pojedynki. W Polsce, tak naprawdę tylko raz walczył na dystansie 3 rund. Zazwyczaj kończyły się nokautem w pierwszej lub drugiej. Obawiałem się czy wytrzyma kondycyjnie. Wiadomo, że każde uderzenie i kopnięcie zabiera sporo energii. By odpowiednio rozłożyć siły, niezbędna jest dobra wydolność.
W półfinale jego taktyka była taka by, jak najszybciej skończyć pojedynek przed czasem?
- Postawił na ofensywę. Nie raz zwracałem uwagę na to, by paliwo zostawił w baku. Trenerzy kadry narodowej mówili by systematycznie punktował. Miał przewagę. Nie trzeba było dążyć za wszelką cenę do tego, by znokautować przeciwnika. W każdej rundzie realizował założenia. A to też ważna umiejętność. Szkoleniowcy powtarzają do zawodników: musisz nauczyć się walczyć na dystansie 3 rund. W finale spisał się jak profesor. Wykorzystał w pełni to co ma najlepsze. Podczas całego turnieju, Filip musiał przestawić się na inny sposób prowadzenia pojedynku. Musiał się wycofać, przepuścić atak rywala i wtedy wyprowadzić cios. Pokazał nie tylko siłę, ale przede wszystkim spryt i logiczne myślenie. Słucha narożnika i potrafi realizować plan. Potrafi walczyć zarówno w ataku jak i defensywie. Każda płaszczyzna jest mu wygoda. Gdyby szukać porównań do Dawida Kasperskiego, szybko je znajdziemy. Jest pewny co do swoich umiejętności. Przed rozpoczęciem turnieju przysłał mi SMS-a. Napisał: - Będę mistrzem! Jechał z pozytywnym nastawieniem. Na taką imprezę jak MŚ nie można jechać z nastawieniem: jak się uda, to się uda. W takiej sytuacji z góry stoi się na straconej pozycji. Psychologia w sporcie też ma wielkie znaczenie.
Filip mimo młodego wieku, ma spore doświadczenie.
- Przeskok nie był dla niego łatwy. Praca od dziecka owocuje. Z niecierpliwością czekam na powrót do Polski naszego czempiona.
Pozytywnym zaskoczeniem jest brąz Adriana Guni.
- W półfinale przegrał z Grekiem, późniejszym mistrzem świata. W drodze do medalu okazał się lepszy od dwóch rywali. Uległ nieznacznie na punkty. Obserwując ten pojedynek byłem przekonany, że znajdzie się w finale. Warto podkreślić, był to jego najważniejszy występ w przygodzie ze sportami walki. Walczył na tak dużej imprezie o raz pierwszy w życiu.
Blisko strefy medalowej znaleźli się Robert Siebyła oraz Ernest Kisiel, a zatem dwaj najbardziej doświadczeni z grona pięciu reprezentantów Dragona, którzy pojechali do Irlandii.
- Robert jak zwykle ze swoim szczęściem, trafił w losowaniu na wymagającego przeciwnika. Walka ćwierćfinałowa mogła przypaść do gustu. Ernestowi na początek udało się wygrać z Rosjaninem, ale udział zakończył na ćwierćfinale. Zatrzymał się na reprezentancie Włoch. Walka była wyrównana. Byłem przekonany, że jego ręka pójdzie w górę. Werdyktem był mocno zaskoczony. Dał z siebie wszystko. Powiedział, że z oceną sędziów się nie dyskutuje. W sportach walki nie ma dyscypliny, gdzie nie ma choćby odrobiny stronniczości. Każdy jest tylko człowiekiem. Z obu jestem dumny. Patrząc obiektywnie na ich starcia, nie było widać wielkiej różnicy na korzyść rywali, różnicy w poziomie wyszkolenia. Podobnie było w przypadku Alicji Siebyły (odpadła w ćwierćfinale – przyp.red.), która do ostatniej sekundy starała się zrobić wszystko by losy rywalizacji rozstrzygnąć na swoją korzyść. Sukcesem jest to, że Dragon po raz pierwszy w historii wystawił na MŚ tak liczą ekipę.
Rozmawiał Rafał Roman
Czy wiesz, że...Barw starachowickiego Dragona w mistrzostwach świata juniorów w kickboxingu, które odbyły się w irlandzkim Dublinie broniło pięciu fighterów: Alicja Siebyła, która wystartowała w formule kick light (kategoria 42 kg), Adrian Gunia (kick light, do 52 kg), Filip Zawłocki (K-1, kat. 81 kg), Ernest Kisiel (kat. 63,5 kg), a także Robert Siebyła (low kick, kat. 60 kg).